Nie zdawałam sobie sprawy ile można się nauczyć szyjąc jeden ciuch. Dowiedziałam się na przykład gdzie mam biodra. Tak, tak... Bo to wcale nie było to dla mnie takie oczywiste, a nawet nie zdawałam sobie sprawy z własnej nieświadomości! Talia wiadomo gdzie jest, w pasie, tam gdzie najwęziej. No a biodra są"trochę niżej" przecież, prawda? O niedokładności tego stwierdzenia przekonałam się podczas pierwszej przymiarki, kiedy to kiecka za Chiny Ludowe nie chciała mi się wcisnąć na tyłek. Okazało się że biodra mam niżej niż myślałam a zdejmując miarę minęłam się z rzeczywistością o bagatela 6 cm!!! Łzy w oczach, panika i przemożna ochota ciśnięcia szmaty w kąt.
Po raz kolejny jednak doszła to głosu moja ciut-Przerośnięta Ambicja i Ośli Upór które podszepnęły mi: " co? Ty nie dasz rady?" Wyciągnęłam gada z konta, rozprułam boczne szwy, przesunęłam boczne szwy najbliżej brzegu jak się tylko dało. I tym razem wcisnęłam tyłek. Ufff... Jak widać spódnica jest bardzo dopasowana ale jednocześnie na tyle wygodna że wysiedziałam w niej w samochodzie całą drogę do Warszawy a następnie na seminarium od 9 do 23 wieczorem.
detale |
Jako wykończenie i na osłodę znojnego szycia pierdyknęłam sobie supełek wg instrukcji Marchewkowej który dodatkowo wzmocnił pęknięcie z tyłu spódnicy.
supełek |
Jako że mój romans z maszyną do szycia kwitnie i powstają nowe rzeczy możecie się wkrótce spodziewać kolejnych moich maszynowych wypocin, a ponadto planuję małe candy włóczkowe. To wszystko już wkrótce.
Stay tuned!
Nowych uszytków oczekuję z niecierpliwością (żadnych tam "wypocin!!!) i jestem pewna, że będą świetne.
OdpowiedzUsuńSpódnica na pewno nie wygląda jak pierwsza szyta w życiu i możesz być z siebie dumna. Szczególnie za ten upór i ambicję, które kazały Ci powalczyć z problemem biodrowym. Było warto!
Super, a ta kokardka na rozpierdaku jest urocza ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta (www.robotki-marty.blogspot.com)
Mnie też się bardzo podoba i obawiam się że będę ją nagminnie wszywać na co się da :)
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńno świetna jest.Ja też teraz przedkładkładam maszynę ponad inne sposoby wyżycia się. Co prawda jesli coś mi się uda jest automatycznie zabierane mi przez córkę. Ale mam satysfakcję,że podobają się moje rzeczy nawet jej rówieśnikom. :-)Iwona