No dobra, czas spiąć poślady, zorganizować się i zacząć wreszcie publikowanie na blogu. Zaległości się piętrzą a niedobitki moich czytelniczek niedługo całkiem o mnie zapomną ;)
To na dobry początek kocyk na chrzest dla Antosia. Motyw centralny zaczerpnęłam z szala
Tibetan Clouds, inspirowałam się
kocykiem Agnieszki. Do kompletu
Saartje's Booties. Uwaga, będzie dużo zdjęć :)
Zrobione z
Nubuka Kartopu. Włóczka jest niesamowita w dotyku, taka... zamszowa... co zawdzięcza charakterystycznemu meszkowi. Jak się kazało jest też dużo bardziej wymagająca niż się spodziewałam. Nitka nie jest elastyczna a do tego bardzo wrażliwa na prucie i inne zabiegi mechaniczne. Jako syntetyk nie jest też podatna na blokowanie. Trzeba do niej użyć odpowiednio cienkich drutów. Ja użyłam 4mm, które okazały się stanowczo za grube, oczka nie wychodziły równe, robiły się drabinki. W połowie kocyka stanęłam przed dylematem: pruć, ryzykując podniszczenie włóczki i niewyrobienie się w terminie, czy iść na żywioł mając nadzieję że pranie i blokowanie wyrówna oczka. Za radą
Agi zrobiłam próbkę, wyprałam, zblokowałam i... postanowiłam iść w zaparte i dokończyć kocyk. Nie żałuję. Oczka w rezultacie może nie są idealne, ale wystarczająco satysfakcjonujące.
Na kocyk zużyłam cały motek niebieskiego Nubuka i pół motka białego. Kocyk wyszedł idealnej wielkości 100x100cm.
Piszę to wszystko ku informacji dziewiarek, które chciałyby się zmierzyć z Nubukiem. Zanim to zrobicie koniecznie przygotujcie się teoretycznie, na przykład
tutaj. U mnie to na pewno nie ostatni udzierg z tej nitki, mam w zapasie jeszcze kilka motków w różnych odcieniach i intensywnie myślę nad odpowiednimi projektami dla tej niezwykłej włóczki.
Do przeczytania, mam nadzieję wkrótce...